Biuro matrymonialne otwarte, serce pokruszone po raz czwarty.
Myślałam, że to nic takiego.
To nigdy nie jest,
NIC
a potem – okazuje się, że jednak
nie jestem robotem
On jest teraźniejszością, zachowam resztki, emocje na wynos
Godności? Spokojnie, filet bez ości.
Cisne trochę bekę, trochę kręcę głową, nie wiem kim jestem dziś – jutro spojrzę w tył i może zorientuje się o co całe zamieszanie i dym.
Tylko się tli, taki mały mik, a może back flip.
Jeden krok do przodu, a do tyłu trzy,
nie zgrywa się akord, odpisze xd, co więcej mogłabym wymyślić, zawine się w styropian i aluminiową folie
Szukam pana P, w myślach szmacę cię, coś czuje, że wakacje zaraz zbliżą się, zapukają do otwartych drzwi, usiądę na parapecie i skręcę splifa…
Może jutro obejrzymy zachód z klifa? Złapie stopa do krainy wyobraźni, będziesz mym Kubrickiem, bo raczej nie zostaniesz nowym mobym dickiem
Przewrócone krzesła w głowie i wyburzone ściany
Jutro
Przyszłość
chce już tylko zasnąć